niedziela, 26 października 2014

Rozdział 30

,,Jak on mógł mi to zrobić?''
Saige Cameron's POV
“At the same time I wanna hug you, I wanna wrap my hands around your neck. You’re an asshole, but I love you. You make me so mad I ask myself why I’m still here, or where could I go? You’re the only love I’ve ever known. But I hate you, I really hate so much I think it must be true love, true love. It must be true love. Nothin’ else can break my heart but true love”- piosenka Pink brzmiała sali balowej w hotelu na przyjęciu ukończenia liceum. Siedziałam przy okrągłym stole, stukając po nim palcami, myśląc o Justinie.
Dlaczego do cholery nie przyszedł? Czy on nie wie, że ten dzień jest dla mnie ważny? Co za kutas.
-Hej.- Jazmyn podeszła do mojego stolika, siadając na fotelu naprzeciwko mnie.- Dlaczego wyglądasz na rozczarowaną? Właśnie skończyłaś liceum na litość boską, powinnaś być na parkiecie i tweerkować jak Miley Cyrus.
Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową- Myślę, że jestem tylko trochę zdenerwowana, twój brat zdecydował, że się tutaj nie pojawi. Ten dzień wiele dla mnie znaczy i boli mnie, że nie obchodzi go to, żeby nie widzieć jak odbieram mój dyplom, wiesz?
Wzruszyła ramionami- Znam Justina całe życie i wiem, że jest jednym z największych dupków, jakich kiedykolwiek spotkałam. Jego ukończenie liceum było do dupy, może nie rozumie, że dla dziewczyny z Brooklinu to wiele znaczy.- wzruszyła.
-Myślę, że masz rację.- przegryzłam wargę- Chcę tylko, żeby przyszedł tu świętować razem ze mną.
-Zadzwoń do niego.- zasugerowała- Pójdę spędzić trochę czasu z Joshem,, zostawię cię, żebyś z nim porozmawiała.
-Ok.
Jazmyn wstała i poszła do miejsca, gdzie Josh czekał na nią i udali się na środek parkietu, sprawiając, że straciłam ich z oczu. Chwyciłam telefon z mojej torebki i wpisałam numer Justina. Przyłożyłam telefon do ucha.
-Przepraszamy, nie ma takiego numeru lub jest on nieaktywny.
Moje oczy rozszerzyły się, rozłączyłam się, to nie może być prawda. Weszłam w kontakty i nacisnęłam na nazwisko Justina, może źle wybrałam numer. Uśmiechnęłam się i ponownie przycisnęłam telefon do ucha.
-Przepraszamy, nie ma takiego numeru lub jest on nieaktywny.
-Co jest?- odsunęłam telefon z dala od mojego ucha i wpatrywałam się w zdjęcie kontaktu, dlaczego jego telefon jest nieaktywny?
-Hej.- Jaxon podszedł razem z Jen, trzymając się za ręce. Poczułam cios w moim wnętrzu, chcąc, żeby Justin trzymał tak moją rękę.
-Hej.- odpowiedziałam smutno, trzymając oczy utkwione na stole.
-Co jest?- zapytała Jen, siadając.
-Justin....
-Och, ten dupek jest prawdopodobnie w domu, pijąc piwo albo coś.- Jaxon zachichotał.
Spojrzałam ja niego, czując gulę w gardle- Jego telefon jest nieaktywny Jaxon.
Jego oczy rozszerzyły się- Co? Gdzie on jest?
-Nie wiem.- wykrztusiłam, ocierając łzy, które wypłynęły.
-Dobra, jestem pewna, że wszystko w porządku.- Jen wyciągnęła rękę, kładąc ją na moją w przyjazny sposób- Jestem pewna, że on po prostu zapomniał zapłacić rachunki czy coś.
-Mama i tata płacą rachunki za telefon, jeśli mój telefon działa, jego też powinien.
Chwyciłam telefon, weszłam w kontakty i wybrałam połączenie do Jaxona. Przyłożyłam telefon do ucha. Dźwięk dzwonka w kieszeni Jaxona sprawił, że moje serce rozbiło się na tysiące kawałków.
-Dlaczego jego telefon jest nieaktywny? Co, jeżeli on ma kłopoty?- mój głos załamał się, kiedy wstałam- Muszę go znaleźć.
-Czekaj, Saige.- Jaxon zawołał mnie, kiedy wybiegłam z budynku, nie troszcząc się o to, że miałam białą, rozłożystą sukienkę i obcasy.
Zatrzymałam się w drzwiach, zdjęłam buty, wrzucając je do samochodu mojej mamy i zaczęłam biegnąć, wiedząc, że musiałam udać się na Bronx.
Jestem szalona? Zdecydowanie.
-Justin.- krzyknęłam, nie uwzględniając faktu, że wciąż byłam w Brooklinie i nie było mowy, żeby on tutaj był. Czułam, że deszcz zaczyna spadać na moją skórę, nie przejmując się, kiedy zmienił się w mżawkę.
-Justin!- spróbowałam ponownie, pobiegłam do metra, wiedząc, że prawdopodobnie wyglądałam dziwnie. Jestem dziewczyną z mokrymi włosami i w białej sukience, która teraz była cała mokra, nie wspominając o tym, że byłam na boso i teraz moje stopy były brudne, a łzy spływały po mojej twarzy. Rozejrzałam się. Jedynymi ludźmi tutaj byliśmy ja i bezdomny z podartymi ubraniami i z długą, siwą brodą.
Westchnęłam i usiadłam, opierając się na jednej z ławek, zakrywając twarz moimi rękami i szlochałam.
Justin Bieber's POV
Wieczorem mój samolot wylądował w Ontario. Nie byłem zachwycony, chwyciłem moją torbę podręczną i wyszedłem z samolotu, zadowolony, że nie miałem do czynienia się odbiorem bagażu i idiotami wokół tego. Sprawdziłem mój nowy telefon, który dał mi Darrel, zanim wsiadłem do samolotu, jeszcze bardziej zdenerwowany, że Saige nie ma mojego nowego numeru. Ja znałem jej numer na pamięć, ale jeżeli zadzwoniłbym do niej, obawiałbym się, że krzyczałaby na mnie i nie chciałbym, żeby to było ostatnie wspomnienie z nią. Chciałbym, aby ostatnim wspomnieniem był jej uśmiech. Powinienem jej powiedzieć, że odchodzę. Westchnąłem i wszedłem w wiadomości, znajdując jedną od Darrela, to prawdopodobnie jedyna osoba, która ma mój numer.
Darrel: Spencer czeka na ciebie przy odbiorze bagażu. Powiedziałem jej, aby zrobiła jakiś plakat z twoim imieniem.
Przewróciłem oczami, zirytowany przez to specjalne traktowanie, które daje mi teraz, próbując zrekompensować fakt, że kazał mi odejść od dziewczyny, z którą chciałem się ustatkować i którą prawdopodobnie nigdy nie zobaczę.
Rozejrzałem się, napotykając oczy blondynki, drobnej dziewczyny, ubranej w parę czarnych legginsów, biały sweter i czarne buty bojowe. Trzymała duży plakat, na którym było napisane czarnym markerem „BIEBER”.
Myślę, że to była Spencer. Darrel na pewno umiał wybierać, ona była atrakcyjna. Uśmiechnąłem się fałszywie i podszedłem do niej.
-Justin?- spojrzała na mnie od stóp do głów.
Skinąłem głową- To ja.
-Świetnie, jestem Spencer Flores.
-Justin Bieber.- wyciągnąłem rękę, którą chętnie uścisnęła.
-Chodź za mną na zewnątrz i zabiorę cię do domu, w którym wszyscy mieszkamy.
Wzruszyłem ramionami- W porządku, brzmi, jak dobry plan.
Saige Cameron's POV
Metro w końcu zatrzymało się w Bronx, wyszłam z niego i natychmiast zaczęłam biec w kierunku domu Justina.
-Justin!- krzyczałam wokół, zdobywając dziwne spojrzenia od ludzi. Nie obchodziło mnie to, martwiłam się o niego. Co, jeżeli Mikey dostał się do niego? Mógł uciec z więzienia i pójść od Justina.
-Saige?
Odwróciłam się i zobaczyłam Austina, stojącego przy restauracji- Co się stało?
-Ja...- rozejrzałam się dookoła, czując łzy w moich oczach- Nic.- przebiegłam ręką po moich przemoczonych włosach.
-Czy nie jest dzisiaj odbiór dyplomów? Co ty tutaj robisz...stając w środku ulewy?
-Nic.
-Chcesz iść do mnie?
-Czy możemy zamiast tego iść do mnie.....Muszę coś wziąć.
-Pewnie.- otworzył parasol, pozwalając mi go użyć- Chodź.- chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec, a deszcz spadał na nas. Chciałam upaść na chodnik i płakać przez resztę mojego życia. Gdzie był Justin? Dlaczego jego telefon został odłączony? Czy był ranny?
Austin i ja w końcu wróciliśmy do mieszkania, weszłam do mojej sypialni i natychmiast zmieniłam moje mokre ubrania. Założyłam parę spodni dresowych, T-shirt i związałam moje mokre włosy w kucyk, obwiązując bandaną dookoła mojej głowy, i wróciłam powrotem do kuchni.
-Więc, wyjaśnisz mi co się stało?- Austin zapytał, przerzucając kanały w moim telewizorze.
-Ja naprawdę nie chcę o tym rozmawiać, dobrze, Austin?
-Dobrze.- wzruszył ramionami- Czy jest coś, co mogę zrobić, aby cię pocieszyć?
-Nie.- potrząsnęłam głową- Ja po prostu muszę porozmawiać z Justinem.
Przerwało mi głośne pukanie do drzwi, które sprawiło, że podskoczyłam.
-O mój Boże, może to on.- odpowiedziałam sennie i podeszłam do drzwi, otwierając je. JT stał przed nimi.
-Hej.- wydawał się bez tchu- Widziałem jak płaczesz i pomyślałem że potrzebujesz przyjaciela.- jego oczy przeskoczyły na Austina- Och....Ja nie chciałem.
Zignorowałam go i pociągnęłam JT do uścisku- JT.
Zaśmiał się- Hej Saige, dlaczego płaczesz?
Puściłam go- Widziałeś Justina? Jego telefon został odłączony, nie mogę go nigdzie znaleźć.
-Och.- JT spuścił oczy na podłogę.
-Co?- uniosłam brew.
-Justin...wyjechał.
-Gdzie on jest?- wydyszałam.
-On odszedł na dobre...Saige.
I wtedy czułam, że cały mój świat się zawala.
Justin Bieber's POV
Spencer i ja poszliśmy tej nocy do baru. Jej pomysłem było, że muszę się upić, aby zapomnieć o wszystkich sprawach, przez które miałem smutek w oczach.
-Więc, przez Darrela musiałem ją opuścić.
-Nigdy więcej jej nie zobaczysz?- zapytała Spencer, popijając z jej szklanki fioletową ciecz.
-Nope.- pyknąłem p, wypiłem moją szkocką i odłożyłem pustą szklankę.
-To jest do bani.- Spencer skinęła głową, jej mowa była nieco niewyraźna przez alkohol.
-Wiesz, dzisiaj ukończyła liceum.- zaśmiałem się gorzko- Powinienem być na jej zakończeniu, wspierać ją, lecz jestem tutaj, zapijam moje smutki w jakimś przypadkowym barze i marudzę jak dziecko.
Spencer posłała mi smutne spojrzenie- Przykro mi, Justin.
-To nie jest twoja wina.- spojrzałem na barmana- Tym razem proszę czystą wódkę. Chcę poczuć palenie.
Mężczyzna zaśmiał się- Dorzucę trochę coca-coli, dzieciaku, nie chcesz czystej wódki.
-Cokolwiek.- westchnąłem.
-Wiesz, jestem pewna, że są inne ryby w morzu dla ciebie, Justin. Nie musisz być uwieszony na jednej dziewczynie na zawsze.- Spencer odpowiedziała.
-Ona nie jest tylko dziewczyną.- zmarszczyłem brwi, pijąc tak szybko, jak barman postawił ją na stole.
-Kim ona była? Powiedz mi więcej.
-Miłością mojego życia?- chciało mi się płakać, jak dziecku. Tęskniłem za Saige, nie było wątpliwości.
-Próbowałeś do niej zadzwonić?
-Nie.- wziąłem łyk- Darrel powiedział, że nie mogę.
-No cóż, Darrela tutaj nie ma...Jestem pewna, że możesz.
-On sprawdza mój telefon przez internet, wiesz, że może to robić.- wypuściłem kolejny gorzki śmiech- To wszystko jest popieprzone....
-Znajdziesz kogoś innego, Justin, obiecuję.- Spencer położyła rękę na moim ramieniu, pozwalając zatrzymać ją trochę dłużej, niż powinna. Ale z jakiegoś powodu, nie miałem nic przeciwko.
Saige Cameron's POV
Leżałam na ziemi, w kałuży własnego współczucia i łez, krzycząc imię Justina. Jak on mógł mi to zrobić? Myślałam, że wszystko będzie dobrze....ale on po prostu uciekł, jak tchórz.
-Dlaczego?- krzyczałam i waliłam pięścią w podłogę, jak dziecko, ale nie obchodziło mnie to. Miłość mojego życia- tak myślałam- właśnie opuściła mnie, nawet bez pożegnania czy czegokolwiek.
Spojrzałam na JT- Dlaczego nie przyszedł mi niczego powiedzieć?
-Nie wiem.- JT odpowiedział szeptem- On po prostu odszedł.
-Gdzie on jest?
-Nie mogę ci powiedzieć.
Wstałam, popychając JT na ścianę, przykładając mój łokieć do jego klatki piersiowej- Kurwa, powiedz mi, JT albo poprowadzę łokieć na twoje serce!
-Woah.- Austin odciągnął mnie od JT- Uspokój się, Saige.
-Ja mam się uspokoić? On ukrywa to, gdzie jest Justin!
-To dla twojego bezpieczeństwa!- JT krzyczał na mnie- Nie możesz wiedzieć gdzie on jest!
Czułam, że moje kolana załamują się, tym razem Austin załapał mnie, wpadłam na jego brzuch i szlochałam.
-To nie może być prawda.- płakałam.
-Shh.- Austin uciszył mnie, pocierając moje plecy w kojący sposób- Jest w porządku, kochanie.
-To po prostu niesprawiedliwe! Ja chcę Justina!
-Wiem, ale w morzu jest wiele ryb.
-Nie obchodzi mnie to! Justin jest moją Nemo!
-To słodkie...- JT pochwalił.
-Zamknij się,- warknęłam, odwracając się do niego.
-Jeśli wiedziałabyś gdzie on jest, umarłabyś, Saige, powinnaś mi dziękować!
Nie wiadomo skąd, drzwi otworzyły się i mężczyzna, ubrany na czarno, wyciągnął broń i wystrzelił. Krzyknęłam, kiedy zobaczyłam, że osoba, którą mieli na celu upadła na ziemię.
-Nie!
-Cholera...- krzyknął- Biebera tutaj nie ma, zastrzeliłem złego człowieka!
-Po prostu idź, nie mamy czasu na przeprosiny!- inny mężczyzna krzyknął z korytarza i dwóch innych opuściło moje mieszkanie. Krzyczałam, kiedy kałuża krwi formowała się na mojej kuchennej podłodze w otoczeniu jego ciała.
¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶ 
Trzy dni później weszłam do kościoła ubrana w czarną sukienkę i czarny sweter, moje włosy były związane w niechlujnego koka. Nie mogłam uwierzyć, że byłam świadkiem morderstwa, zwłaszcza, gdy ta osoba chciała zabić, kogoś, kogo bardzo chciałam ujrzeć jeszcze raz.  
Usiadłam w pierwszym rzędzie obok Willow i Emmy. Willow szlochała, a Emma ocierała jej łzy.
Proboszcz podszedł do mównicy i włączył mikrofon, wszyscy zamilkli i zaczął się pogrzeb.
-Zebraliśmy się tutaj, aby uczcić życie i odejście Jacoba Travisa Withersa lub lepiej znanego jako JT Withers.
Na wspomnienie jego nazwiska i zdanie „życie i odejście” sprawiło, że natychmiast się rozpłakałam. Willow przytuliła mnie do siebie, a Emma podała mi chusteczkę.
Nie mogłam uwierzyć w to wszystko co się dzieje.
Justin ucieka.
JT zostaje postrzelony i zamordowany.
Pogrzeb JT.
Wszystko dzieje się w tym samym tygodniu. Odwróciłam się i zobaczyłam Marię po drugiej stronie kaplicy w pierwszym rzędzie.Szlochała. Ona właśnie straciła JT, właśnie wtedy, kiedy myślała, że wszystko między nimi będzie dobrze. 
-Nie.- ciągle krzyczała, proboszcz ignorował ją i kontynuował.
-Teraz, kilka słów powie jedna z przyjaciółek JT, Saige Cameron.
W przeciwieństwie do innych przemówień, nie było oklasków, kiedy wstałam i podeszłam do mównicy.
-Dzień dobry.- odchrząknęłam- Nazywam się Saige Cameron, byłam w tym samym pomieszczeniu, w nocy, kiedy JT został postrzelony i zamordowany.
Widziałam ból na twarzach ludzi, szukałam Justina wśród tłumu. On nawet nie pojawił się na pogrzebie swojego najlepszego przyjaciela.
-Tej nocy ukończyłam liceum i na „after party” otrzymałam złe wieści. Biegłam całą drogę z Brooklinu do domu na Bronxie w ulewnym deszczu i szlochałam. JT był dobrym przyjacielem, przyszedł do mojego mieszkania, kiedy zobaczył, że wróciłam, aby sprawdzić czy wszystko w porządku.. Gdy JT tam dotarł...- czułam duży guzek w gardle, przełknęłam go i ponownie spróbowałam kontynuować mowę, wiedząc, że muszę być silna, przynajmniej po końca mojej przemowy.
-Gdy JT tam dotarł, zauważyłam, że ukrywa przede mną miejsce pobytu osoby, która odeszła i której szukałam. Byłam zła. Przycisnęłam go do ściany.- szloch opuścił moje gardło, ale szybko przełknęłam gulę- Austin oderwał mnie od niego i w mgnieniu oka ktoś przyszedł i ….strzelił do niego.- płakałam, ocierając łzy, mój głos brzmiał zabawnie z powodu płakania- To wszystko stało się tak szybko, mężczyzna miał na sobie kominiarkę, nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Żałuję, że go nie widziałam. Wiem, że to, co wydarzyło się w moim mieszkaniu będzie mnie zawsze prześladować, ale bardziej będzie mnie prześladować wiedza, że moje ostatnie słowa do JT były wypowiedziane z nienawiści.- płakałam- Tak bardzo cię przepraszam, JT, lataj wysoko....- spojrzałam w sufit i wróciłam na moje miejsce między Emmą, a Willow, przytulając się do nich.
-To było wspaniałe przemówienie.- Emma pochwaliła.
-Dziękuję.- odpowiedziałam monotonnym głosem, Maria podeszła powiedzieć jej mowę. Walczyła z nią, zatrzymując się do dziesięć sekund, aby się nie załamać i rozpłakać. Czułam się tak źle dla niej, facet, którego kochała, został zabrany z tej ziemi i ani ona, ani nikt inny nie może nic z tym zrobić. To nawet nie miał być on. Chciałabym tylko, żeby kula trafiła we mnie, a nie w JT.
Westchnęłam- Mam nadzieję, że później wszystko będzie dobrze.
-Z czasem będzie lepiej.- Emma kiwnęła głową.

-Wszystko.- Willow odpowiedziała z naciskiem.

No i koniec pierwszej części... zapraszam na II pt. Timber XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czytasz= zostaw po sb pamiąteczkę XD PZDR Kochani ;p