,,Chcę, żebyś zostawił mnie w spokoju''
Justin Bieber's
POV
-Nie mogę uwierzyć, że prawie zostałbyś złapany.- Darrel
przewrócił oczami- Nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak głupi to
był błąd?- syknął.
-Wyluzuj, Darrel.- JT westchnął- Ratował swoją dziewczynę.
-Powinien po prostu pozwolić jej odejść! Jeśli ktoś ją porywa
to, to nie jest nasz problem, tylko jej i psów.
-Słucham?- zadrwiłem- Więc, jeżeli moja dziewczyna zostanie
porwana, ja nie powinienem szukać jej i chronić, jak dobry
chłopak?
Darrel skinął głową- Cieszę się, że jesteśmy teraz po tej
samej stronie, Justin. Teraz wróćmy do rzeczy.
Przewróciłem oczami- To jest cholernie głupie.
-Uważaj co mówisz.
Ugryzłem się w język, aby nie zareagować złośliwym komentarzem,
kiedy Darrel zaczął dochodzenie, o tym jak wrócimy do ich gangu i jak głupi był, że
zaufał Mikey'emu.
-Nie mogę uwierzyć, że był podwójnym agentem, szpiegował nas!
-Wiem.- JT kontynuował odpowiadanie, próbując pokazać mu, że przynajmniej go słuchamy.
-Więc, gdzie teraz jest twoja dziewczyna, Bieber?- Darrel spojrzał
na mnie.
-Uh...na przyjęciu, które moja siostra przygotowała dla nas.-
wzruszyłem ramionami.
Darrel zaśmiał się- A jak wydostałeś się z imprezy, która była
dla ciebie zorganizowana?
Wzruszyłem ramionami- Powiedziałem, że jestem na koncercie Miley
Cyrus.
-Czy ona chociaż teraz jest w Nowym Jorku?
-Jest w Brookinie. Sprawdziłem to, żeby brzmieć wiarygodnie.
-Dobra wymówka, Bieber. JT, twoi bliscy myślą, że gdzie jesteś?
-Jacy bliscy?- spojrzał na niego- Moja rodzina nie żyje.
-Dobra odpowiedź, teraz kontynuujmy.
¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶¶
Po zakończeniu z Darrelem, przyjechałem do domu, było
prawdopodobnie koło dziewiątej. Słychać było muzykę w
ogrodzie, wskazującą, że impreza wciąż trwa. Uśmiechnąłem
się, szczęśliwy, że nie ominę całego przyjęcia. Poprawiłem mój
strój, proste jeansy i T-shirt z twarzą Miley Cyrus, i wyszedłem
do ogrodu.
-Wow, on się naprawdę pokazał.- Jazmyn była pierwszą, która
mnie przywitała z wkurzonym tonem.
-Hej Jaz.- uśmiechnąłem się do niej ciepło, widząc faceta obok
niej z ręką przewieszoną na jej ramionach.
-Kim ty kurwa jesteś?- warknąłem.
Wyciągnął wolną rękę do mnie- Joshua Montgomery, ale nazywaj
mnie po prostu Josh.
Spojrzałem na jego rękę z obrzydzeniem- Albo nie będę cię
nazywać w żaden sposób.
Josh uśmiechnął się i zwrócił do Jazmyn- To musi być twój
brat, co?
Jazmyn przewróciła oczami- Niestety.
-Można powiedzieć, że jest wobec ciebie nadopiekuńczy.
-Cholera, dobre.- warknąłem.
-Spierdalaj, Justin.- Jazmyn przewróciła oczami.
-Co się z tobą dzieje?
-Porzuciłeś przyjęcie dla pieprzonego koncertu Miley Cyrus.-
spojrzała- Czy ty jesteś dwunastoletnią dziewczynką, Justin?-
zadrwiła- Ta impreza była dla uczczenia, że Saige wróciła
bezpiecznie do domu, a ty olałeś to wszystko!
Przewróciłem oczami- Gdzie jest Saige?
-Tańczy z Austinem.
Moje serce zatrzymało się- Ona co?
-Kiedy nie przyszedłeś na imprezę spędzić z nią czasu, ktoś
musiał z nią zatańczyć, a Austin zrobił to.
-Kurwa.- przepchnąłem się obok niej, zaczynając się rozglądać.
-I on pokazał swoją twarz!
Odwróciłem się i zobaczyłem Jaxona i Jen stojących przy bufecie,
oboje trzymali szklanki z ponczem w swoich rękach.
-Wow, miło cię widzieć.- Jen uśmiechnęła się.
Przewróciłem oczami- Czy możecie wyjść gdziekolwiek? Muszę zabrać moją pieprzoną dziewczynę z dala od
jej byłego chłopaka, perwersyjnego nauczyciela.
Jen wzruszyła ramionami- Ona wydaje się dobrze bawić.
-Zamknij mordę.
-Woah.- Jaxon spojrzał na mnie- Nigdy nie mów czegoś takiego do
mojej dziewczyny.
-Ty też się zamknij.- pchnąłem go i odszedłem, słysząc jak
Jaxon mamrocze przekleństwa i poszedłem do ogródka.
Zatrzymałem się, kiedy zobaczyłem ich, patrzących na siebie jak
narzeczeni, wykonujących ich pierwszy, wolny taniec jako małżeństwo.
Miała ramiona owinięte wokół jego szyi, z głową opartą na jego
ramieniu. Jego ręce były, niebezpiecznie blisko jej tyłka.
-Co ty kurwa, myślisz, że robisz?- syknąłem, podchodząc do nich.
Obaj wycofali się od siebie, patrząc na nie w zmieszaniu.
Oczy Saige rozszerzyły się- Justin...
-Więc, nie przyszedłem na tą głupią imprezę i już jestem
zastąpiony? Nie możesz być sama przez dłużej niż pięć minut,
jesteś pierdoloną dziwką.- krzyczałem na nią.
Jej szczęka spadła, brwi zmarszczyły się, a twarz zmieniła się
w gniewnie- Jak ty mnie, kurwa nazwałeś?
-Nazwałem cię pierdoloną dziwką!
-Justin, chłopie....uspokój się.- Austin ostrzegł, widząc, że
wszyscy na imprezie patrzyli na nas.
-Co się gapicie?- krzyknąłem do tłumu.
-Justin...- Jeremy podszedł- Co w ciebie wstąpiło?
-Ona mnie zdradza.- pokazałem pacem na Saige.
-My tylko tańczyliśmy.- widziałem łzy, tworzące się w jej
oczach.- Justin....przestań.
-Przestać?- zaśmiałem się fałszywie- To coś znaczy, kiedy
tańczysz powolny taniec z wrogiem!
-Wróg?- Austin uniósł brew- Justin myślę...
-Nie obchodzi mnie co myślisz, Austin! Odejdź od mojej dziewczyny.
-Justin, idź na górę.- Jeremy nakazał.
-Nie, nie pójdę na górę, kiedy on tutaj jest.
-Idź na górę.- Pattie stanęła za Jeremym.
-Nie.
Pattie zmrużyła oczy- Rób co mówię.
Westchnąłem i odwróciłem się do Saige- Witamy w domu, kochanie.-
z niesmakiem wypowiedziałam to przezwisko i odeszłam z dala od jego budynku.
Saige Cameron's
POV
-O mój Boże.- wydyszałam, kiedy Willow i Emma podbiegły do mnie.
-O mój Boże, tak mi przykro, nic ci nie jest?- sprawdziła Emma.
Westchnęłam i przesunęłam ręką po włosach- Myślę, że już
pójdę do domu.
-Chcesz, żebym poszedł z tobą?- Austin wepchnął ręce do
kieszeni.
Zwróciłam się do niego- Myślę, że wystarczająco już
zrobiłeś...Przykro mi.- odeszłam od każdego, w stronę korytarza
przez tylne drzwi.
Justin siedział na ostatnim schodku, z głową w dłoniach.
Przegryzłam wargę i spojrzałam na niego, pozwalając sobie na
wypuszczenie dźwięku szlochu. Justin spojrzał na mnie i nasze oczy
złapały kontakt wzrokowy. Jego twarz złagodniała, kiedy zobaczył
łzę spływającą po moim policzku.
-Saige...
-Mam nadzieję, że podobał ci się koncert Miley Cyrus.-
przełknęłam gulę w gardle i odwróciłam się na piętach,
wychodząc z budynku, słysząc Justina goniącego mnie.
-Saige!
Wzrok miałam spuszczony na ziemię i nadal szłam do domu. Poczułam,
że Justin złapał mnie za ramię i odwrócił mnie.
-Co, Justin?
- Nie chciałem cię urazić, to była tylko... adrenalina.
-Tak, więc jednak to zrobiłeś- odwróciłam się
i szłam dalej. Słyszałam głośne westchnienie Justina i zaczął
iść koło mnie.
-Saige, daj spokój, kochanie, przepraszam. Jestem dupkiem, nawet ja
mogę to przyznać.
-Przynajmniej się w czymś zgadzamy.-zarzuciłam włosy przez ramię,
upewniając się, że uderzyłam go nimi.
-Kochanie.- Justin sięgnął do moich rąk.
Cofnęłam się i wywróciłam oczami- Nie nazywaj mnie tak. Dlaczego
nie pójdziesz i nie nazwiesz Miley Cyrus kochaniem?
-Ponieważ, ja nie kocham Miley Cyrus, kocham ciebie.
-Moja twarz nie jest na twojej koszulce.- popchnęłam go z dala ode
mnie.
-Dobrze, Saige, jeżeli zrobili koszulki z twoją twarzą, to wiesz,
że kupiłbym każdą z nich.
Strzeliłam mu spojrzenie- Po prostu odejdź, Justin.
-Nie chcę odejść.
-Cóż, chciałabym, żebyś zostawił mnie w spokoju.- warknęłam-
Myślę, że jesteś mi dużo winien.
-Co masz na myśli?
-Jesteś powodem, przez który zostałam porwana. Zawstydziłeś mnie
przed całą imprezą! Ty jesteś mi kurwa winien siedzieć w moim
pokoju i sama po prostu płakać!
Przełknął ślinę, kiedy myślał nad odpowiedzią- Ja nie
chciałem....Saige, nie mogę żyć ze sobą, jeśli wiem, że jesteś
sama w pokoju i płaczesz.
-Jestem pewna, że możesz po prostu włączyć Miley Cyrus i
wszystko będzie w porządku.- odpowiedziałam z goryczą. Nie miał zamiaru
wziąć odpowiedzialności za wystawienie mnie i pójście na ten pieprzony
koncert.
-Kocham cię, Saige.- spojrzał mi głęboko w oczy.
-Więc idź do domu i pomyśl o tym, co zrobiłeś.- odwróciłam się
na pięcie i szybko od niego odeszłam, pozwalając łzom spaść po
mojej twarzy.
Jazmyn Bieber's
POV
Następnej nocy siedziałam w małej, włoskiej restauracji w
Brookinie razem z Jaxonem, Joshem i Jen. Byliśmy, tak jak to
nazwaliśmy, na „rance dwóch par na J”, co znaczyło, że każde
z naszych imion zaczyna się na J, dzięki spostrzegawczemu umysłowi
Josha.
-I tak właśnie, wyrzucono mnie ze starej, szkolnej drużyny
footballu.- Josh skończył historię, a każdy z nas wybuchł
śmiechem.
-Nie mogę uwierzyć, że owinąłeś folią bębelkową cały gabinet trenera.- Jaxon uśmiechnął się do niego- Już cię lubię,
Josh....tak długo, jak nie złamiesz serca mojej siostry.
Josh uśmiechnął się i owinął swoje ramię wokół mnie- Nie
planuję tego, Jaxon, nie martw się.
-On za bardzo boi się ciebie i Justina, nie odważyłby się tego
zrobić.- dokuczałam, przysuwając się bliżej do Josha.
Jaxon mrugnął- Nie powinien.
Jen żartobliwie przewróciła oczami- Och, proszę, tylko tak
mówisz, nie podejmujesz żadnych działań, Jaxon.
Jaxon spojrzał na nią- Jestem twardzielem.
-Jesteś jak duży miś.- uszczypnęła go w policzek- Męski miś.-
zapewniła.
Jaxon jęknął- Nienawidzę, kiedy mnie tak nazywasz.
Jen przycisnęła usta do jego policzka- Przeżyjesz.
-Spróbuj mnie nie zakneblować - udawałam, że się duszę,
a Jen zaśmiała się ze mnie.
-Mam nadzieję, że tak.- Josh skinął- Ponieważ jesteś słodka-
uśmiechnął się do mnie.
Moje policzki podgrzały się na jego komplement i zakryłam twarz,
moje place były jak lód, do mojej płonącej skóry.
-Nie.- Josh odsunął moje ręce- Twój rumieniec sprawia, że jesteś
jeszcze bardziej urocza.
-Spójrz na niego, próbuje poderwać moją siostrę.- Jaxon
wpatrywał się w niego- Obserwuję cię, Montgomery.
-Zamierzasz patrzeć jak ją całuję?- Josh kwestionował.
-Nie waż się.- Jaxon ostrzegł w jego braterski sposób.
Josh zignorował go cmoknął mój policzek, a duży uśmiech
rozciągnął się na moich usta.
-Och, on to zrobił.- Jen zaśmiała się.
Jaxon spojrzał na niego- Przynajmniej to nie były usta, ale i tak
będę musiał go zabić.
Przewróciłam oczami- I ja zabiję ciebie.
-Tak długo, jak nikt nie zabije mnie.- Jen podniosła ręce.
Wszyscy śmiali się z niej i skończyliśmy nasze jedzenie. Josh
opierał dłoń na moim kolanie cały czas, kiedy jedliśmy.
Emma Rosetta's
POV
Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi i oparłam się o ścianę na
korytarzu w budynku mieszkalnym Cameronów.
-Idę.- głos krzyknął przed otworzeniem drzwi kilka sekund
później.
Pani Cameron uśmiechnęła się do mnie. Wyglądała znacznie lepiej
niż ostatnim razem, kiedy tu byłam. Zamiast podartych ubrań miała
na sobie ładne jeansy, białą koszulę i sweter w kolorze
turkusowym, włosy miała pokręcone.
-Cześć Emma.- uśmiechnęła się do mnie ciepło- Jak się masz?
-W porządku.- skinęłam głową- Jest Saige?
Zmarszczyła brwi- Jest....ale siedzi cały dzień w pokoju i nie
chce wyjść.
Skinęłam głową- Ona potrzebuje terapii najlepszego przyjaciela,
obiecuję, że wyciągnę ją stamtąd. Zabieram ją do Brooklinu,
żeby dodać jej otuchy, w porządku?
-Oczywiście.- pani Cameron uśmiechnęła się- Uwielbiam, kiedy ona
spędza w wami czas, czy Willow też tam będzie?
Skinęłam głową- Zabieramy ją z domu i idziemy do centrum
handlowego albo kina czy coś.- wzruszyłam ramionami- Coś
dziewczęcego.
-Och, to brzmi świetnie, cóż...wiesz, które są jej drzwi.-
otworzyła szerzej drzwi, żebym weszła do środka.
Weszłam i podeszłam do drzwi Saige. Słyszałam jej
płacz po drugiej stronie drzwi, sprawiający, że moje serce
zabolało. Westchnęłam i zapukałam, płacz natychmiast
został przerwany.
-Odejdź.- jej głos załamał się- Mamo, powiedziałam, że jest w
porządku!
-Chyba świat naprawdę namieszał, nie jestem twoją matką.-
zachichotałam.
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się ukazując Saige. Ubrana była
w coś, co wyglądało jak jedna z bluz Justina i parę legginsów,
łzy poplamiły jej policzki, a włosy były związane w niechlujnego
koka.
-Hej, Sexy Lady.- mrugnęłam figlarnie.
Przewróciła oczami- Co ty tu robisz, Emma?- wpuściła mnie do
pokoju, zamykając za mną drzwi.
-Zabieram cię na Brooklin.
Jej twarz ożywiła się na dźwięk starego miasta, w którym
mieszkała- Naprawdę?
-Naprawdę, a teraz idź zrobić coś, żebyś nie wyglądała jakbyś
właśnie wypłakała wszystkie łzy i ruszajmy.
-Dobrze.- uśmiechnęła się radośnie, podeszła do szafy, wybrała
strój i wyszła, żeby się przebrać, więc nie musiałam patrzeć,
jak zmienia strój. Weszła kilka minut później, ubrana w parę
łososiowych spodni i w białą bluzkę z koronkowymi rękawami,
które kończyły się na łokciach.
-Dziękuję, że zabierasz mnie z tej piekielnej dziury o nazwie
Bronx.- uśmiechnęła się, wkładając swoją ulubioną parę
białych butów Toms.
Zaśmiałam się- Co z przyjaciółmi? W końcu staniemy się sławne
i wyciągnę cię z tego śmietnika na zawsze, i także Senecę,
Tobiego, Jazmyn, Jaxona, Jen, Justina i każdego, kto jest fajny.
-Pewnie Jazmyn zabierze ze sobą Josha.- Saige skinęła, kiedy
ponownie nałożyła makijaż, ponieważ wcześniejszy został
zniszczony przez łzy.
-Więc....dlaczego płakałaś?
Westchnęła- Przez to całe gówno z Justinem. Czuję, że wtedy,
kiedy zaczynaliśmy się spotykać było o wiele łatwiej, wiesz?-
spojrzała na mnie.
-To znaczy...może jeżeli nie chcesz się z nim spotykać...
-To nie tak.- przerwała mi- Czuję, że byliśmy bliżej, zanim
nazwaliśmy się chłopakiem i dziewczyną, wiesz?
Wzruszyłam ramionami- Po prostu, zrób to, co uważasz za słuszne.
-Nie chcę go stracić, ale szkoda, że nie jest jak dawniej.
Wolałabym nie zostać porwana.
-Też bym tak wolała, to jest to, co sprawia, że chcę cię
wydostać z Bronx.
-Boję się, że to gówno będzie trwać do końca mojego życia. Co
jeśli te dupki pojawią się, aż w końcu mnie zabiją. Nie mogę
na to pozwolić.
-Justin nie pozwoli, żeby ci się to stało.
Wzruszyła ramionami- Nie sądzę.
-Więc, próbował się z tobą skontaktować?
-Dzwonił dwadzieścia siedem razy, zostawił czterdzieści dwie
wiadomości i tweetował do mnie dziesiątki razy.- lekceważąco
machnęła ręką w powietrzu.- Na początku myślał, że się
zabiłam, bo nic nie tweetowałam i byłam przygotowana na przyjście
do mojego mieszkania, potem tweetnęłam tekst piosenki Britney
Spears i wyluzował.
-Saige.- przewróciłam oczami- Jeśli on myślał, że jesteś
martwa, powinnaś odpisać na jedną wiadomość, on prawdopodobnie
dostał zawału.
-Cóż, może zasługuje na jedną, po tym co dla mnie zrobił.
-On uratował twoje życie chociaż....jeżeli nie zabiłby Rory, ty
byś...
-Nie należy go bronić, Emma.
-Przepraszam.
-Wiem, że masz rację, ale...po prostu...- przerwała- Nie wiem, nie
ważne.
-Rozumiem, chcesz, by czuł się tak, jak ty się czułaś, gdy nie
pojawił się na przyjęciu, prawda?
Spojrzała na mnie, kiwając głową- Tak.
-Zawsze byłaś amatorką zemsty.
Wzruszyła ramionami- Po prostu jedźmy na Brooklin.
-Tak, Willow czeka na nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Czytasz= zostaw po sb pamiąteczkę XD PZDR Kochani ;p